Ruszamy... :)
Cześć :)
Piszę trzeci raz, bo poprzednia dwa wpisy mi się skasowały, zanim zdążyłam je dodać :( Jak przytrafi mi się to tym razem to chyba znaczy, że dzisiaj nic mądrego nie napiszę dla Was :P
Prawda jest taka, że dawno tu nie zaglądałam, bo trochę się zniechęciłam, działka nam zarosła, nie chciało mi się tam jeżdzić i patrzeć na krzaki, które sięgały mi do brody, pozwolenia itp cały czas się przeciągały, wizja rozpoczęcia budowy jeszcze w tym roku nieubłagalnie się oddalała :( Na szczęście, pomalutku wszystko zaczeło ruszać i coraz częściej wraca myśl, że do zimy uda nam się zrobić stan zero :), No ale zacznijmy od początku :
1) Mamy zjazd, od samego początku do samego końca zrobiony własnoręcznie, ostatni etap jakim było wysypanie szlaki robiliśmy wraz z męzem w deszczu, dzień przed wyjazdem na wczasu, ale było warto się trochę pomęczyć :)
2) Wykosiliśmy działkę, od razu lepiej to wygląda i jak mam byc szczera to dopiero teraz widzę jaka ona jest duża :P No i est jeszcze jeden plus, nareszcie widać, że coś sięzaczyna tam dziać, chociażby ognisko, które sobie zrobiliśmy zamiast obiadu :)
3) Architekt skończył nam robić adaptację projektu, wprowadziliśmy kilka zmian min. zrezygnowaliśmy z okna w łazience, przesuneliśmy scianę w kuchni, dach nad tarasem "pociągneliśmy" do samego końca
4) Mamy skrzynkę elektryczną na działce :) Enea miała czas do grudnia, ale znając opowieci znajomych co do teuj instytucji to nas miło zaskoczyli, teraz musimy podpisać umowę na dostarczanie energii elektrycznej. I tutaj zaczyna się robić mniej przyjemnie, myśleliśmy, że umowę podpiszemy dopiero jak prąd będzie nam potrzebny, a okazało się, że mamy na to 60 dni, a po tym czasie Enea zacznie naliczać karę za zwłokę :(
5) I najważniejsze,mamy POZWOLENIE NA BUDOWĘ :) :) :) wydeptaliśmy ścieżki do wszystkich możliwych urzędników i instytucji i jestśmy dumnymi pośiadaczami kartki A4, na której jest wyrażnie napisane, że budowę czas zacząć :)
A teraz żeby nie było zbyt kolorowo, nie możemy znaleść kierownika budowy, każdy do którego dzwoniliśmy jest zajęty i nie podejmuje się następnych projektów, niestety mamy teraz mały buuum budowlany, a co za tym idzie ciężko bedzie znalesć kogoś kto się tego podejmie :(
Po drugie, czekamy jeszcze na operat wodno-prawny, maż wymarzył sobie staw, a ziemia, która nam zostanie po jego wykopaniu miała być użyta do zasypania fundamentów, no i mamy dylemat, zaczynać budowę teraz ( co wiąże się z koniecznościa zakupu ziemi) czy czekać na pozwolenie, wykopać staw i wykorzystać ziemię na zasypanie fundamentów?